Jak na razie chyba najpiękniejszy poranek tej zimy udało mi się spędzić na wsi... było to dokładnie tydzień temu. Gdy wstałem o wschodzie poczułem totalny przypływ energii i w kilka chwil z Pliną byłem już nad wodą. Uwielbiam spacery przy silnym mrozie, gdy śnieg skwierczy pod butami, a gluty zamarzają na wąsach (autoportretów nie robiłem).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz